Nie wszystko jest takie proste
Byłam taka młoda,a już ciąża. No nic trzeba było wyjść za mąż. On przystojny, pracowity, nie pijący. A ja osiemnastolatka , która po trochu uciekala od wymagających rodziców, a po trochu od szkoły. W podstawowce byłam prymuską. Byłam dobra ze wszystkiego, a tym samym nie miałam pojęcia co dalej. Koleżanki szły do liceum pielegniarskiego,( jeszcze wtedy takie istniało ), więc oczywiste stało się dla mnie że też pójdę. Ale nie dla mojej mamy. Wybrała mi ogólniak, bo blisko, bo lepiej, bo może będę nauczycielką i będę mieć 2 miesiące wakacji. Poziom był wysoki. Spadłam z piedestału. Nie potrafiłam sobie poradzić. I wtedy pojawił się on. Bez skończonej szkoły wzięliśmy ślub. Dwa miesiące później urodził się nasz syn. Zamieszkaliśmy w mieszkaniu służbowym na wsi. On dostał je bez problemu. Miał juz rodzinę , a mieszkania stały puste. Czułam się wolna, dorosla.